Strony

  • TEKST
  • AKTA
  • SPAMOWNIK
  • O MNIE

środa, 17 lipca 2013

XXII - SPECJALISTA OD JEŃCÓW WOJENNYCH

To trwało zaledwie kilka minut, aby zebrać się do kupy. Jej zajęło to trochę dłużej niż mi.
      Jedyne co potrzebowałam to pogodzić się z myślą, że M nie żyję.
      No i oprócz tego może z milionem innych faktów.
      Całkiem proste, co nie?
      To co robiłam było powtarzanie głośno tych myśli, w kółko i w kółko, czekając aż szok po każdym słowie osłabnie choć odrobinę.
      Przez większość czasu działałam na automacie, jak łatwo było odsunąć od siebie emocje i natrętne myśli. Oddzielić się od nich niewidzialną barierą. Nie wyrwałabym ich teraz, gdy są zaledwie nasionkami. Muszą urosnąć, abym wiedziała co zrywać.
      Pogrążając się w bezmyślnym stanie umiałam spokojnie wykonywać polecenia. Gdy A kazała mi wyskoczyć przez okno i pobiec do domu zrobiłam to. Bez ani jednej niechcianej myśli.
     
Zasnęłam? Być może tylko leżałam gapiąc się w sufit. Chłodne szarpnięcie C pobudziło mnie lepiej niż kubeł lodowatej wody. Od razu gwałtownie poderwałam się z łóżka, aby znaleźć się jak najdalej od tego człowieka.
      Chociaż, przecinające ciemną skórę blizny i liczne zniekształcenia upodabniały go raczej do potwora. A już na pewno to ciemne, bezwzględne spojrzenie było nieludzkie.
      - Idziemy – oznajmił głębokim barytonem, wtapiając we mnie swoje swój wzrok, niczym drapieżnik zniewalający ofiarę przesyconymi jadem kłami.
      - Dokąd? – proste, kierowane bardziej strachem niż buntem słowo, wyrwało się z moich ust.
      W rzuconym mi spojrzeniu było więcej lodu niż na Antarktydzie i Arktyce razem wziętych. Zapewne z prostego powodu, najwyraźniej właśnie złamałam niespisaną zasadę. C nie zadaję się pytań. Nie, żeby wyglądał na takiego co by, na nie odpowiadał.
      - Dokąd zechcę – warknął, uwalniając napływ gniewu.
     
      Dom C był idealną kopią każdego innego, oprócz schodów.
      Te nie prowadziły w górę, gdzie rozpoczynało się drugie piętro, a w dół. To sprawiło, że wyższe pokoje stały się całkowicie niedostępne, zupełnie jak metafora nieosiągalnego celu.
      Swoją chłodną dłonią brutalnie popchnął mnie naprzód, tak mocno, że schody zaskrzypiały donośnie. Musiałam iść, czułam oddech C na swoim karku.
      Dopóki nie zobaczyłam jej.
      Młoda jasnowłosa dziewczyna została przywiązana do krzesła w zaciemnionym pokoju.
      C brutalniej pchnął mnie na przód.
      Gwałtownie tracąc równowagę odruchowo oparłam się na jego chłodnym ramieniu.
      Dziewczyna jęknęła cicho.
      Spomiędzy włosów zasłaniających twarz wystawała pokryta siniakami i opuchnięciami twarz. Kończyny bezwładnie zwisały z krzesła. Jej szary mundur był pokrytymi rdzawymi plamami krwi.
      - Chcesz się przyjrzeć? Może zobaczyć z tyłu? To moje największe arcydzieło – wyszeptał mi nad uchem. W jego głosie rozbrzmiewała nutka dumy i rozbawienia.
      Mimowolnie moje pięści zacisnęły się, a przed oczami stanęła mi wizja jego miny, gdybym walnęła go z całej siły. Prawdopodobnie, by mnie zabił na miejscu, ale… warto byłoby za to zginąć.
      8118. Te kilka cyfr to dla mnie ostrzeżenie. Sprawiają, że moja czujność wzrasta błyskawicznie, a umysł skupia się na tu i teraz.
      - Spójrz, ma nawet na sobie mój podpis. Prawdziwe arcydzieło, mówiłem już to? – oznajmił nagle głośniej. Szybkim krokiem znalazł się tuż za nią i delikatnym ruchem odgarnął jej włosy.
      Całkowicie zniszczona twarz na moment zabrała mi oddech. Ledwie rozmrużyła jedno oko. Drugie musiało być zbyt opuchnięte, jej usta rozwarły się w przerażającym niemym krzyku.
      Na jej policzku widniała wyraźna czarna szrama o charakterystycznym kształcie. Wielkie „C” odróżniało się na tle opuchlizny.
      - Piękna, prawda? – uśmiechnął się, uśmiechem szyderczym i przebrzydłym. Takim, który mógłby występować w każdym najgorszym koszmarze.
`     Jego palce delikatnie przejechały po czarnym śladzie.
      Próbowała się nieudolnie wyrwać z więzów. Być jak najdalej od jego okrutnego dotyku. Być może był mocno związana, być może wyczerpana. Jedyne co jej pozostało to zacisnąć mocno powieki. Jak małe dziecko, które próbuję przebudzić się z okrutnego koszmaru.
      Z jej ust wydobył się kolejny, zduszony jęk.
      On uśmiechnął się szerzej.
      Zaraz potem nachylił się i pocałował ją. Jego zaborcze usta zacisnęły się na niej, a dziewczyna rozpaczliwie usiłowała się odsunąć. Jej głowa została uwięziona w silnym uścisku mocnych węzłów podobnie jak dłonie.
      Mężczyzna nie miał litości i kontynuował diabelski akt wypełniając jej usta żywym kneblem. Jego obrzydliwym językiem. Mój oddech zamarł na dość długo, aby zdążył skończyć z głośnym mlaśnięciem.
      Po jej policzku  popłynęła pojedyncza łza, przecinając czarny znak.
      To, co zrobiłam było odruchową reakcją. Całkowicie bezmyślną. Moja zaciśnięta pięść po prostu sama popłynęła z pełną siłą w jego stronę, aby uderzyć w jego stronę. Dość mocno, by stracił równowagę i po chwili leżał na brudnej podłodze z uśmiechem.
      Jednym szerokim uśmiechem, który zamroził moją krew na kilka sekund.
      - Witaj N – oznajmił cicho.
      Przez moment miałam dość sił, aby gapić się prosto w jego wariackie oczy. Zupełnie jakbym stawiała mu wyzwanie, ale to nigdy nie miało sensu. Wiedziałam, że on wygra. Miał w dłoni odblokowany pistolet. Mógł mnie zabić.
      Nie wystrzelił, ani wtedy, ani w ciągu najbliższych dziesięciu sekund.
      - To jest Z – niedbałym ruchem wskazał na dziewczynę kaburą pistoletu, po czym lekko kontynuował – Albo Podpalaczka, albo została wypuszczona wraz z tobą. W przeciwieństwie do ciebie ona zna Kod, ale teraz bidulka zapomniała języka w gębie. Odkąd tu jest nie powiedziała ani słowa.
Co dziwne, bo jestem na tyle czarujący, że większość nie może się powstrzymać od zdradzenia mi wszystkich swoich sekretów. Nie wiem, jak Z może się mi oprzeć, a ty wiesz, N? – spytał głosem ociekającym od ironii.
      Jego szydercy rechot rozniósł się po pokoju.
      Przez moment wszystko stało się surrealistycznym koszmarem. Sadystyczny wariat, niewinna dziewczyna i ja zamknięci w jednym pokoju.
A wszystkiemu akompaniował zbiór cyfr rozbrzmiewający echem w mojej głowie.
      8118.
      - Potwór – chciałabym móc to wykrzyczeć, ale jedynym do czego byłam teraz zdolna, był cichy, zduszony szept.
      Pokręcił głową, a jego rechot rozbrzmiewał echem w całym pokoju.
      - Masz rację, więc jak będzie? Powiesz mi wszystko co chcę wiedzieć, czy mam czekać aż Z to zrobi? A zrobi, wierz mi.
      Niepewnie podniosłam wzrok na jego wysuszone usta. Nie byłam w stanie podnieść wyżej.
      - Co chcesz wiedzieć?
      Luźnym ruchem spowrotem odłoży pistolet za pas i podniósł się na nogi, a jego wariackie spojrzenie błyskawicznie utkwiło w mojej twarzy.
      - Co pamiętasz?
      Z ust Z natychmiast wydobywa się głośniejszy jęk, a bezwładne ręce nagle zaciskają się na oparciach krzesła. Zupełnie jakby dziewczyna przygotowywała się na kolejną falę bólu.
      - Absolutnie nic – z moich ust niewydobywaną się pewne jak zwykle słowa, a jedynie zszokowany półszept.
      Czuję jakby jego spojrzenie wyżerało moją pewność siebie, niczym wiecznie głodna bestia.
      C pozostaję niewzruszony, zupełnie jakby ktoś spauzował jego osobisty film.
      - Nie wierzę ci – szepcze równie cicho co ja, ale w przeciwieństwie do mnie w jego głosie rozbrzmiewa pewność siebie.
      Coś mówi mi, że ten człowiek nigdy nie musiał się bać.
      Szybko przełknęłam ślinę, aby opanować ewentualne drżenie głosu.
      - Nie dbam o to.
      Na moment uśmiech zamarł na jego twarzy.
      - Zostawię cię z nią na minutę – oznajmił nagle poważnym tonem, równocześnie niedbale wymachując pistoletem - Jeżeli spróbujesz ją wypuścić, zaproponuję jutro, żebyś spotkała się z psami. Przy wszystkich.
      Czemu? Chciałabym móc to powiedzieć, ale nim zdążyłam pokonać gule w gardle i kłębek myśli on wyszedł szybkim krokiem, nie oglądając się za siebie, a drzwi zamknęły się z trzaskiem.
      Nie miałam czasu na zastanowienie. Czas leciał. Z również to wiedziała. Na dźwięk jej jęku szybko znalazłam się przy jej krześle. Wiedziałam, że mogłabym ją uwolnić, zaledwie poprzez rozwiązanie ściśniętych sznurów. Jednak to by jej nie pomogło, nie było szans, aby uciekła przed C, stojącym zaledwie kilka kroków dalej, ani całą resztą czekającej Armii.
      Nie było dla niej nadziei. Powoli przytłaczające mnie przygnębienie tłumiło wściekłość. Ze smutkiem delikatnie dotknęłam jej bezwładnej dłoni.     Z gwałtowną siłą strząsnęła moją dłoń.
      Z jej ust wydobyło się głośne chrypnięcie.
      Próbowała coś powiedzieć, ale sznur mocno zaciśnięty na jej gardle uniemożliwiał jej wydanie jakiegokolwiek dźwięku. Czas leciał, a ja czułam jego upływ zupełnie jakby nad głową tykał olbrzymi zegar.
      Rozluźnienie sznura nie oznaczało próby uwolnienia. To mogłam powiedzieć C, jeżeli będzie miał do mnie pretensję. Dlatego szybko i zdecydowanie, drążącymi palcami manewrując przy sznurach,  dałam jej dość przestrzeni by mogła złapać oddech. Z jej ust wydobyły się słowa, które początkowo wzięłam jedynie za chrypnięcia i jęki.
      - Znasz cały Kod – powtórzyła mocniej nasilając głos.
      Czując jak te słowa powoli przeżerają mój umysł, próbując przedrzeć się przez blokadę oszołomienia, gapiłam się jak przełyka ślinę.
      - X poznała cały Kod i ci go przekazała w pociągu. Jesteś jedną  nas, N. Jesteś Jeźdźcem. Ważną kartą, a oni nie mogą wygrać – na moment przerwała biorąc ostatni głęboki wdech – Teraz zaciśnij sznury. On nie może się dowiedzieć.
      Przez jedną sekundę chciałam zaprotestować, uwolnić ją i zabić każdego kto stanie na naszej drodze, a gdzieś w między czasie zrozumieć falę szokujących faktów.
      - Zrobisz to N – oznajmiła i było coś w sposobie w jakim to powiedziała, który wymusił na mnie wykonanie rozkazu. Chociaż właściwie nie był to rozkaz, tylko stwierdzenie. Kobieta miała pewność, że wykonam jej polecenie, zupełnie jakby dostała gwarancję mojego posłuszeństwa. Zupełnie jakbym nie była jej równa. Ktoś już kiedyś odzywał się do mnie w dokładnie taki sam sposób.
      X.
      W tamtej chwili znienawidziłam to z jaką łatwością podporządkowałam się Z wykonując rozsądne polecenie. Być może to co mówiła było słuszne, ale mówiąc to zabierała mi część tego co powinno na zawsze pozostać moje. Wolność. Prawo do popełniania błędów.
      Dlatego też nienawidziłam X, mogłam praktycznie usłyszeć jak  mówi to samo w moich myślach, gdy zaciskałam sznury. Takie słowa wychodziły z ust tak podobnych do moich. Były mówione moim głosem. Mimo to umiałam je całkowicie znienawidzić.
      Gwałtownie zaskrzypiały drzwi. Błyskawicznie cofnęłam się od Z o krok, C wszedł do pokoju.
      Po prostu chwycił mnie za ramię i szarpnięciem wypchnął z pokoju.


      - Koniec, przedstawienia – oznajmił cicho.

W dedykacji dla nowego pielęgniarza, który nie ma poczucia humoru. Dla tej, która potrzebuje serca w trybie pilnym i dla Zuzi, która wciąż ciężko walczy na onkologicznym.  

To naprawdę satysfakcjonujące uczucie, gdy raz nie zrobisz nic, a liczba wejść dziennie wciąż wyniesie ponad sto. Dziękuję wam wszystkim. 
Autor: Wiśnia o 12:58

1 komentarz:

  1. Ryżowy Pudding31 lipca 2013 04:16

    Witam! Zostałaś oceniona na blogu Cookies For - zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
      Odpowiedz
Dodaj komentarz
Wczytaj więcej...

Nowszy post Starszy post Strona główna
Subskrybuj: Komentarze do posta (Atom)

SPIS TREŚCI

  • CZY JEŚLI ZNISZCZĘ ŚWIAT TO, CZY TO TEŻ ZAPOMNĘ?
  • I - NIKT NIE MÓWI PRAWDY. I CO Z TEGO?
  • II - UZALEŻNIONA OD ODDECHU
  • III - KRWAWE KARTY
  • IV - WARIACTWO LOTOSU
  • V - WALKA Z CIENIEM
  • VI - ZŁAMANE LUSTRO
  • VII - ODDYCHAM KŁAMSTWEM
  • VIII - SKUTKI NARKOTYKÓW
  • IX - PRÓBA LOTOSU
  • X - JAK DWIE KROPLE WODY
  • XI - PODPALIĆ MU ŻYCIE
  • XII - ZAPOMINAJĄC PAMIĘTAM
  • XIII - BÓL ODDECHU
  • XIV - JOKER (NIE) ZABIJA
  • XV - JOKER (NIE) ŻARTUJE
  • XVI - JAKO CZĘŚĆ EKIPY
  • XVII - IDEALNIE PRZYGOTOWANA
  • XVIII - KOLEJNY FANATYCZNY ŚWIR
  • XIX - NIEBEZPIECZNIE JEST BAĆ SIĘ PSÓW
  • XX - NONSENS ABSURDEM
  • XXI - ZBYT SZYBKO
  • XXII - SPECJALISTA OD JEŃCÓW WOJENNYCH
  • XXIII - SZUKAJĄC SENSU

Gdzie trzeba zajrzeć

  • „Wartość człowieka poznasz po jego języku”. - Ali ibn Abi Talib
    Lauren
  • Daj się ponieść wyobraźni - Rejestr blogów
    Nowe posty (239)
  • Zaczarowane Szablony
    Sumienie miała czyste - nieużywane
  • Tako rzecze Cthulhu
    0105. magia-przynaleznosci.blogspot.com
  • Nie stłucz kieliszka z nadmiaru wrażeń!
    Zamknięcie
  • Because the key to a good story is talking about // talking-about.mylog.pl: recenzje i oceny opowiadań
  • photos.
Obsługiwane przez usługę Blogger.