Strony

  • TEKST
  • AKTA
  • SPAMOWNIK
  • O MNIE

niedziela, 26 maja 2013

XI - PODPALIĆ MU ŻYCIE



W domu Trefla ściany  są mapami, starannie narysowanymi przekrojami domów, projektami dzielnic, widokami Miasta z góry i perspektywy. Każda przedstawia coś innego. Na kilku widzę nawet projekty Stacji4. Tego można było się spodziewać.
      Na eleganckim stole, przykrytym do jedzenia widzę prawdziwego kraba obok talerza ostryg, a nieco dalej obok kwiatów stoją truskawki w białej czekoladzie.
      Tego definitywnie nie znaleźli w domach z Dzielnicy.
      - Skąd wytrzasnąłeś te przysmaki królewskiego podniebienia? – mówię natychmiast z lekkim uśmiechem na twarzy.
      Wzrusza ramionami.
      - Raz w tygodniu znajdujemy w przeciągu pięciu mil opuszczoną ciężarówkę z przebitymi oponami wypełnioną jedzeniem i różnymi materiałami. Wszystko co niezbędne do przeżycia.
      - Oczywiście. Przecież bez krabów byś umarł.
      Jego perlisty śmiech rozbrzmiewa po pokoju, wypełniając całą przestrzeń.
      - Po co tu przyszliśmy?
      Kiedy przez moment w jego oczach pojawia się przebłysk smutku, szybko obraca wzrok w kierunku największej z map.
      - Zaraz przyjdzie reszta. Chcę wziąć dziś Lotos – jego głos pozostaje niewzruszony.
      Czując ścisk  klatce piersiowej i nadchodzące ponure myśli wbijam w    wzrok w ten sam punkt co on. Przez moment pozwalam sobie odpłynąć od setek pytań i skupić się na niesamowitej technice autora mamy. Zdecydowane kreski wyraźnie obijają się na tle pożółkłej od starości ściany. Linie odzwierciedlają każdy szczegół rzeczywistości.
Słysząc jego nierówny oddech szybko powracam na ziemię. Pełne smutku oczy zmuszają mnie do wypowiedzenia następnych słów.
 - Nie musisz, wiesz o tym, prawda? – mój głos lekko drży. Wyczekująco wpatruję się w jego twarz, to jak bardzo pożałuję tej decyzji zależy od jego następnych słów.
Zaciskam palce na udach.
      - Nie ty jedna znasz ważny sekret.
      Z mojej piersi natychmiast znika ogromny ciężar, w momencie gdy sytuacja się rozjaśnia
      To on pragnie zapomnienia, a ja po prostu jestem dla niego idealną wymówką.
      - Będziesz mi winien przysługę – oznajmiam z niepewnym uśmiechem na twarzy.
      On również wykrzywia swoje usta w uśmiecho-podobnym grymasie.
      - Będziesz musiała mi przypomnieć.
      Rzucam mu wesołe spojrzenie z lżejszym sercem i mniejszymi obawami o własną przyszłość łatwiej jest mi zaśmiać się donośnie.
      - Przypomnę.


     Wszyscy tu są.
     Z z workami pod oczami przytula się do Y na kanapie.
    Kier stoi przy Treflu trzymając niebieskie listki jak kat narzędzia swojej pracy. On sam siedzi na fotelu nieobecnym spojrzeniem wpatrując się  w niedokończoną mapę Stacji. Za ścianą wyją psy.
   Pik opiera się o ścianę poświęcając całą kontrolę na powstrzymanie furii. Pod jego nogami Karo siedzi przy ścianie w luźnej pozie. Z uporem patrzy na drzwi.
Dziś wszyscy unikają kontaktu wzrokowego. Każde połączenie podwaja ból.
   Tak, to jest ból. Właśnie umiera osoba jaką znają i rodzi się obcy. Intruz, który może zmienić się w najeźdźcę.
      Kier powolnym ruchem sięga do górnej kieszeni kurtki. Zagłębia się w nią coraz dalej i…
    - Zapomniałam zapalniczki – oznajmia roztrzęsiona. Jej następny wdech jest dużo szybszy i płytszy od poprzedniego.
Panicznym wzrokiem szuka pomocy po nieobecnych twarzach w pokoju. Nagle napotyka moją
- Weź tę – odpowiadam natychmiast, zgrabnym ruchem rzucając jej zapalniczkę z bałwankiem.
Zapalniczkę1) X. Moją zapalniczkę.  Ona łapie ją zupełnie odruchowo i
przez moment wpatruje się w swoją dłoń z oszołomieniem, a potem jej spojrzenie wędruje w moją stronę. Jej oczy nie pokazują nic prócz szaleńczej nienawiści.
      -Jak możesz? – pyta cichym szeptem, ale w jakiś sposób ten szept ma w sobie więcej gniewu niż krzyk. A może to tylko jej spojrzenie – Jak możesz z takim stoickim spokojnie, wiedząc, że zaraz zabierzesz człowiekowi wszystko co czyni go sobą. Jak możesz zabierać komuś wszystko, zabierać najdroższego człowieka tym, którzy go kochają tylko dlatego, że nie stać cię na odrobinę zaufania?
       Patrzę na jej histerię jakby zza szyby chroniącej mnie przed jej emocjami. Ta szyba to świadomość, że nie jestem temu winna. Świadomość, że ona nie wie nic. Mam pewność, że jestem niewinna, bo mam pewność, że tego nie potrzebuję. Nigdy nie potrzebowałam. To on był tym, który tego chciał.
      - Masz rację, jestem zła. Jestem wcieleniem zła. I gdybym miała w sobie choć jedną, maleńką dobrą kosteczkę nie byłabym w stanie patrzeć w lustro, ale jestem zła do szpiku kości. I moim życiowym cel jest zabranie człowiekowi jego całej pamięci, więc zamierzasz to zrobić? Czy mam się sama za to zabrać?
      Brzmiałam tak jak powinnam. Pełna ironii. Jak aktorka na scenie. To bym zrobiła, gdybym naprawdę go zabijała. Ukrywałabym swoje emocje pod maską sarkazmu. Teraz, gdy ona wyciąga dłoń z zapalniczką,  mogę bez zastanowienia chwycić ją w swoje dłonie i podpalić mały niebieski listek, a potem przycisnąć do jego nosa. Bo on nie może zrobić tego czego chce, a ja mogę mu pomóc. Choć raz mogę pomóc, a nie tylko niszczyć.
      Ktoś głośno liczy sekundy od czasu zapalenia, czyjaś dłoń wyrywa mi liść, bo powinien być bliżej ust. To i tak już nie ma znaczenia. Zrobiłam swoje.
      Podpaliłam liść.
      Jestem Podpalaczką. Jestem wśród nich. Jestem jedną z nich. 
     
T wygląda tak spokojnie na tej kanapie. Bezwładnie. Bez ani jednej myśli. Bez potrzeby bycia czujny. Bez potrzeby oglądania się za siebie. On jeden z nad dwóch mógł dostać nowy początek. On jeden nas dwóch mógł zapomnieć.
      8118. Ja pamiętam. Ale zapomnę, już wkrótce.
      Wszyscy rozmawiają, w najciemniejszym z rogów. Słońce przebij się przez niebieskie zasłony, zabarwiając wszystko w odcień bezchmurnego nieba.
      H wymawia półszeptem wyraźne polecenia. Jej wzrok pada po kolej na każdego z dezerterów.
      Trzy kroki, dzielą ich i mnie, a mimo to nie potrafię rozróżnić słów. Po tak długim treningu powinnam chociaż to umieć. Przecież takie umiejętności są niezbędne żołnierzom. Miałam szkolenie na wzmocnienie słuchu.
      Nie ma nic gorszego niż rytm pulsu w uszach w takiej sytuacji.
      W takich chwilach wszystko dzieje się zbyt wolno. Widzę pojedyncze mrugnięcia, powolne oddechy, równomierny rytm serca. Powinno być szybciej. Wszystko. Cokolwiek. Jest za wolno. Oczekiwanie jest zbyt bolesne. Niektórych rzeczy, po prostu nie da się znieść.
      A mimo to, nie mogę się zmusić do biegu.
      To po prostu kilka kroków i kilka słów.
      - Chcę Lotosu. Teraz. Tutaj. Zanim się obudzi – z mojego gardła wydobywa się pewny i donośny głos.
       To nie mój głos. To głos.

      Zostawili ze mną Y. Dziwne nie? Akurat niego. Dostałam godzinę na dokończenie mapy. Stary poobgryzany ołówek, nawet nie wiem przez kogo, i Y śledzącego każdy mój ruch. Jakbym była bombą z opóźnionym zapalnikiem, a on czekał na moment, aby paść na ziemię. Miłe, nie?
      - Czy jestem N?
      Gdy napotykam jego oczy, widzę szczere zdziwienie i niepewny uśmiech na twarzy. On coś wie.
      - A skąd ja mam wiedzieć? Nigdy was nie odróżniałem!
Dobra może byłyśmy podobne, ale nie aż tak, żeby nas pomylić. Miałyśmy podobne brązowe włosy, może podobne rysy twarzy, podobną cerę, trochę podobne oczy, ale nie byłyśmy aż tak podobne. Nie byłyśmy identyczne.
      -Czemu? – mój cichy i ponury głos brzmi tak jakoś nie pasuje do półuśmiechu na jego twarzy.
      Parska śmiechem.
      -Żartujesz sobie? Jesteście najbardziej identycznymi bliźniaczkami, jakie w życiu spotkałem.
      Śmieszne. Jaki głupi błąd.
      - Nie jesteśmy bliźniaczkami, nie jesteśmy nawet spokrewnione – to pewny, krytykujący ton, ten, który używa się do poprawienia wyjątkowo idiotycznej pomyłki u dziecka.
      Śmieje się coraz głośniej, a jego śmiech w moich uszach nabiera złowieszczej barwy.
      - Oczywiście, że jesteście. X i N Lu, nierozłączne bliźniaczki. Na pierwszym roku mówiliśmy o was „papużki-nierozłączki” Do czasu, gdy ona awansowała, ale wygląd się nie zmienił. Wciąż jesteście identyczne. To znaczy byłyście, aż ona zmarła – mówi to wszystko takim tonem, jakby komentował pogodę. Te słowa są żartem, zupełnie jakby oczekiwał, że to mnie rozśmieszy, a nie mógł być aż tak głupi prawda?
`     - Przestań.
      Otwiera usta i rzuca mi zdziwione spojrzenie.
      - Co takiego robię?
      - Kłamiesz. Czy ty nie masz sumienia?– to tylko ostry głos, może podniosłam ton odrobinę za bardzo. Ale co z tego? To on jest kłamcą.
      - Mam wiele wad. Nie uznaję żadnych zasad, żadnych wartości, ale nie jestem kłamcą. Nie w takich sprawach.
      Wiem, że nie kłamie. Ale się myli. Musi.
      - Wiedziałabym, gdybyśmy były siostrami. Takich rzeczy się tak po prostu nie zapomina.
      - Lotos. Sprawi, że zapomnisz. Więc nie musisz się już martwić, bo wkrótce nie będziesz pamiętać nawet własnego imienia – ścisza ton i zbliża się do mnie jednym, szybkim krokiem.
      Nie muszę pytać co robi, wiem, że zaraz się dowiem.
      - Przestań skupiać się na tym co zrobiłem, a zacznij myśleć o tym, czego nie zrobiłem, bałwanku.
`           
Dla Tymka, który znowu zapomniał. 
Zdjęcia zapożyczone z photosmaniak.blogspot.com
Autor: Wiśnia o 11:42

3 komentarze:

  1. Anonimowy3 lipca 2013 07:27

    Serio, podziwiam Cię. Nareszcie jakaś odmiana od pospolitej i znudzonej już historii a'la Edward & Bella. No cóż, może jednak jest jakaś szansa dla literatury młodzieżowej. Tylko się modlić, żeby Twoja książka została wydana. Tak trzymaj ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
      Odpowiedz
  2. Anonimowy20 sierpnia 2013 13:50

    "Rzucam mu wesołe spojrzenie z lżejszym sercem i mniejszymi obawami o własną przyszłość łatwiej jest mi zaśmiać się donośnie." <-- "[...] obawami o własną przyszłość. Łatwiej jest [...] *
    "Jak możesz z takim stoickim spokojnie [...]" <-- spokojem*
    "I moim życiowym cel [...]" <--- celem*
    "On jeden z nad [...]" <-- nas*
    "On jeden nas dwóch [...]" <-- z nas*
    "Słońce przebij się [...]" <-- przebija się*
    "Niektórych rzeczy, po prostu nie da się znieść." <-- niepotrzebny przecinek
    "To nie mój głos. To głos." <-- to jest dziwne, czy nie powinno byc tu jakiejs literki oznaczajacej czyjes imie? inaczej nie rozumiem sensu tych zdan
    "-Czemu? – mój cichy i ponury głos brzmi tak jakoś nie pasuje do półuśmiechu na jego twarzy." <-- tutaj: "[...] brzmi. Tak jakoś [...]" *
    PS. zgadzam sie z komentarzem wyzej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
      Odpowiedz
  3. Anonimowy2 września 2013 08:27

    Kocham

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
      Odpowiedz
Dodaj komentarz
Wczytaj więcej...

Nowszy post Starszy post Strona główna
Subskrybuj: Komentarze do posta (Atom)

SPIS TREŚCI

  • CZY JEŚLI ZNISZCZĘ ŚWIAT TO, CZY TO TEŻ ZAPOMNĘ?
  • I - NIKT NIE MÓWI PRAWDY. I CO Z TEGO?
  • II - UZALEŻNIONA OD ODDECHU
  • III - KRWAWE KARTY
  • IV - WARIACTWO LOTOSU
  • V - WALKA Z CIENIEM
  • VI - ZŁAMANE LUSTRO
  • VII - ODDYCHAM KŁAMSTWEM
  • VIII - SKUTKI NARKOTYKÓW
  • IX - PRÓBA LOTOSU
  • X - JAK DWIE KROPLE WODY
  • XI - PODPALIĆ MU ŻYCIE
  • XII - ZAPOMINAJĄC PAMIĘTAM
  • XIII - BÓL ODDECHU
  • XIV - JOKER (NIE) ZABIJA
  • XV - JOKER (NIE) ŻARTUJE
  • XVI - JAKO CZĘŚĆ EKIPY
  • XVII - IDEALNIE PRZYGOTOWANA
  • XVIII - KOLEJNY FANATYCZNY ŚWIR
  • XIX - NIEBEZPIECZNIE JEST BAĆ SIĘ PSÓW
  • XX - NONSENS ABSURDEM
  • XXI - ZBYT SZYBKO
  • XXII - SPECJALISTA OD JEŃCÓW WOJENNYCH
  • XXIII - SZUKAJĄC SENSU

Gdzie trzeba zajrzeć

  • „Wartość człowieka poznasz po jego języku”. - Ali ibn Abi Talib
    Lauren
  • Daj się ponieść wyobraźni - Rejestr blogów
    Nowe posty (239)
  • Zaczarowane Szablony
    Sumienie miała czyste - nieużywane
  • Tako rzecze Cthulhu
    0105. magia-przynaleznosci.blogspot.com
  • Nie stłucz kieliszka z nadmiaru wrażeń!
    Zamknięcie
  • Because the key to a good story is talking about // talking-about.mylog.pl: recenzje i oceny opowiadań
  • photos.
Obsługiwane przez usługę Blogger.