Strony

  • TEKST
  • AKTA
  • SPAMOWNIK
  • O MNIE

wtorek, 28 maja 2013

XIV - JOKER (NIE) ZABIJA





Nie mam snów. Przez stan nieświadomości dociera do mnie jedynie wyraźny odór spalenizny. Duchota i proch pod stopami. Piasek przepływający między moimi palcami, spływa niczym woda. Proch wypełnia moje usta i zabiera mi oddech.
      Muszę oddychać.
      Budzę się przez głębokie wdechy, łaknąc powietrza niczym narkotyku. Minie chwila zanim dotrze do mnie, że moje usta są puste. Nie brakuje mi oddechu.
      W pokoju panuje mrok. Słońce ledwo przebija się przez czarne zasłony. Mam gęsią skórkę. Lodowaty chłód przenika mnie do szpiku kości. Mój oddech zmienia się chmurkę pary.
      Ostrożnym ruchem wstaje z czegoś co zapewne jest łóżkiem i po kilku krokach. Zamaszystym ruchem rozwieram zasłony.
      Słońce jest jak ostrze, które z bólem wbija mi się w oczy. Nagła biel pochłania wszystko, błyskawicznie niczym wielki, nienasycony potwór. Może pies.
      Moje rozdygotane kolana nie wytrzymują ciężaru ciała i po chwili upadam z hukiem prosto na lodowatą podłogę.
      Ktoś otwiera drzwi mocnym kopniakiem. Słyszę wyraźnie jak obijają się o ściany. Ktoś biegnie szybko i błyskawicznie zasuwa zasłony.
      Tym razem witam mrok z westchnieniem ulgi. Ciemność staje się lekarstwem na rany zadane mi przez światło.
      Czuję na plecach małą dłoń. Przyjaciółka.
      - Obudziłaś się. To dobrze. To dobrze, że wróciłaś X. To dobrze, że żyjesz – mówi spokojnym i lekkim tonem, w którym czasami słuchać nutki wstrzymywanej radości - Jestem V. Druga kobieta w zespole. Po prostu musiałyśmy zostać najlepszymi przyjaciółkami. Brakowało mi ciebie. Nie wyobrażasz sobie, jak to jest zostać sam na sam z chłopakami. No i jest jeszcze A. Straszna. Kadetka. Podobno, zabiła dwunastkę rywali – teraz już otwarcie się śmieje, między teatralnie wypowiedzianymi słowami.
Ledwo jestem w stanie złapać sens jej wesołych słów. Dociera do mnie jedynie fala bezsensownych, wesołych dźwięków. Nie muszę tego rozumieć, czasami dobrze jest nie wiedzieć wszystkiego Nie chcę zastanawiać się nad kolejnymi pytaniami, mam już ich zbyt wiele. Jest coś miłego w całkowitym bezczynnym leżeniu na podłodze i czuciu ciepła bliskiej osoby.
Ostrożnymi ruchami przewiesza moje ręce przez ramię i chwyta mnie w mocnym uścisku. Ostrożnie przenosi mnie na kanapę i szczelnie pokrywa kocem.
Tak jak matka własnemu dziecku. Przez moment mam wrażenie, że widzę jej oczy, ale zaraz potem wszystko znika w mroku.
- Śpij – mówi.
Jak łatwo jest posłuchać prośby, nie rozkazu, wypowiedzianej z troską.

Budzi mnie niewyobrażalna suchość w gardle. Coś, czego nie da się zdusić jednym, czy drugim przełknięciem śliny. Kierowana potrzebą wstaję na nogi.
Moje mięśnie są silniejsze. Mogę to poczuć od pierwszego kroku. Swobodnie rozglądam się po pokoju.  Małej skromnej sypialni  dużymi zasłoniętymi oknami, ale podświadomie szukam tylko jednego. Drzwi.
Mogę do nich dobiec. Mogę oprzeć dłonie o gładką, metalową powierzchnie. I wziąć głęboki wdech, gdy te rozsuwają się pod wpływem mojego dotyku. Wraz z wydechem mogę poczuć się silna.
      Mogę ruszyć na przód. Bo jestem silna.
      Światła na wąskim korytarzu nie oślepiają mnie. Widzę zwyczajny przedpokój. Pomieszczenie jest całkowicie wypełnione przez eleganckie, czarne schody prowadzące na dół. W każdej ścianie zamaskowano drzwi, idealnie dobrane kolorem i fakturą do otoczenia. Nie bez powodu ludzie zazwyczaj odznaczają drzwi ciemnym, wyraźnym kolorem. Drzwi powstały, by zostać znalezione i otwierane, ale nie te. Wszystkie powinny pozostać zamknięte, aby strzec znajdujących się poza nimi tajemnic. Ludzie, którzy poza nimi mieszkają, chcą pozostać w odosobnieniu.
      Nie mam jakoś ochoty ich otwierać, ale nic nie przeszkadza mi by iść na duł.
Mogę dumnie unieść głowę i pewnie iść na przód.
      Może, gdybym nie była w samym szarym podkoszulku i  ciemnych majtkach.
      Właśnie w tamtej chwili wybucham dźwięcznym, głośnym śmiechem, która nie mija. Po chwili mocno trzymam się za brzuch, a po policzkach płyną mi łzy szczęścia.
      Brakuję mi oddechu, ale nie mogę przestać się śmiać. Może, gdybym miała wspomnienia mogłabym pomyśleć o czymś smutnym. O czyjeś śmierci. Ale w umyśle mam pustkę. Jedyne czego mogę żałować to, tych dobrych wspomnień, tych wesołych chwil z kimś kogo być może kochałam. Ale tego żałuję, nie ma we mnie ani krzty żalu po przyszłości tylko ulga. Uczucie niewysłowionej ulgi, które aż zgina mnie w pół.
      Jak straszna musi być przeszłość, którą żegna się z taką ulgą?
      Biorę coraz głębsze wdechy nie mogąc wydusić wydechu. Wciąż się śmieje. Całkowicie histerycznie.
      Ktoś wielki nagle chwyta mnie w mocnym uścisku. Spokojny głos szepcze mi do ucha. Zagłusza to mój głęboki oddech.
      Ja oddycham. Moje serce nie łopocze. Puls zwalnia. Nie duszę się.
      Człowiek przede ma w sobie coś z dziecka i starca. Szpakowate związane włosy, sięgają mu poza ramiona a kolczyk błyszczy w ciemnościach. Ma rozbawione spojrzenie i szeroki uśmiech na twarzy. Ma kilka zmarszczek, ale tylko te, które powstały na wskutek zbyt częstych śmiechów.
      - Wiedziałaś, że krowy zanim zostaną sprowadzone na rzeź, są przeprowadzane przez bardzo ciasny korytarz, a ten ścisk je uspokaja na tyle, że spokojnie poddają się śmierci? – zagaduje mnie tak normalnym, lekko rozbawionym tonem, że przez moment nie wierzę w to, co słyszę.
      - Czy ty właśnie porównałeś mnie do krowy, a siebie do rzeźnika?
      Uśmiecha się w głupawym uśmiechu niczym pięciolatek.
      - Może, a może rzuciłem dziwnym faktem z książki medycznej, aby odwrócić twoją uwagę i powstrzymać atak paniki?
      Chyba to, co czuję na moich wargach to uśmiech. Czuję się pewnie i lekko.
- Jesteś dziwny – prosta uwaga wydaje się rozśmieszać go jeszcze bardziej.

- Jesteś dziwny – prosta uwaga wydaje się rozśmieszać go jeszcze bardziej.
Lekko wzrusza ramionami.
- Ostatnio porównano mnie do czerwonego szympansa.
Uśmiecham się szerzej. Jego radosne podejście jest zaraźliwe jak najgorsza z zaraz. Dostało się do powietrza i z każdym wdechem czuję się lepiej. Moje stopy odrywają się od podłogi, a głowa unosi się ku chmurom.   
- Wiesz zazwyczaj zanim kobieta przede mną padnie, zdążę powiedzieć jedno, czy dwa słowa.
- Nie wątpię, panie…?
- M jak Mały Miłośnik Mielonych Kotletów.
- Kotlety nie są na M!
- Oczywiście, że są.
Parskam niekontrolowanym śmiechem, przez sztuczną pewność z jaką wymawia ostatnie zdanie.
- Co cię tak rozśmieszyło?
- Pytasz mnie, bo nie zauważyłeś, że stoję przed tobą półnaga, czy uznałeś, że na co dzień chodzę w samym majtkach?
Szybkim spojrzeniem przejeżdża po mnie od góry do dołu, w sposób zbyt teatralny, by mnie zawstydzić, po czym wzruszył ramionami.
- Widziałem bardziej nagie kobiety. Jak dla mnie nie musisz się przebierać – odparł luźnym tonem.
Parsknęłam śmiechem.
- Pokarzesz mi gdzie jest szafa?
- O słoneczko, mogę ci pokazać dużo, dużo więcej. Pytanie brzmi: „Czy chcesz? – powiedział wesoło.
- Jak mogłabym nie chcieć?

To on wszedł pierwszy. Znalazł doskonalę wtopioną w ścianę szafę, otworzył ją odciskiem dłoni, a moment później zamaszystym ruchem wyrzucił wszystkie ubrania na kanapę.
Teraz siedząc na fotelu patrzy na tą stertę ubrań bez ruchu i szepce pod nosem dziwne słowa o świszczącym wydźwięku i nieznanym mi znaczeniu. Aby odpędzić myśli od dręczących mnie tematów, próbuję odgadnąć znaczenie tych słów. Wsłuchuję się w rytm świstów i syków tak długo, aż jestem w stanie rozróżnić poszczególne słowa. Czy on powiedział ”wujek”? A ten coś w rodzaju „gaduła jedna”, a potem… Strasznie dużo „w” w tym języku. Te ostatnie zdanie to było… Zabrzmiało jak… Wu wender eiw
Kod wciąż trwa.
Skąd mi to przyszło do głowy?
- Gdybym zapytał cię co pamiętasz, czy odpowiedziałabyś mi jednym słowem, czy dwoma? – jego głos gwałtownie wyrywa się z szeregu niezrozumiałych słów. Znów wywołuje u mnie parsknięcie śmiechem, gdy teatralnie wypowiada niezrozumiałe zdanie.
- To zapewne zależy od tego czy pamiętałabym coś wartego opowiedzenia, czy też zawstydzona własną niewiedzą udawałabym obeznaną. A może stawiłabym na szczerość?
- Niezła z ciebie wariatka, co nie?
- Powiedział żartowniś ze zbyt wielkim mniemaniem o sobie.  
- Kim byłabyś, gdybyś mogła być tym, kim być nie możesz?
- Nie wiem.
Podnosi wzrok.
- Pomyśl.
Nie mam ochoty myśleć. Mam dość zastanawiania się nad bezsensownymi sprawami. Mam dość szukania odpowiedzi na własną rękę, wiedząc z góry, że to, czego pragnę mogą dać mi tylko inni. Daj mi odpowiedź, M. Nie pokładaj we mnie nadziei. Po prostu powiedz mi.
- Nie chcę.
- Możemy zagrać w pewną grę, ty mi zadajesz pytania i po każdej odpowiedzi odpowiadasz na moje. Może być?
Niepewnie kiwam głową. Ciekawa, czy potrafi odpowiadać poważnie.
- Ty pierwsza.
- Czemu?
Jego wargi wykrzywiają się w coś co mogłoby być uśmiechem, gdybym tylko dostrzegła przebłysk ciepła w jego burych oczach.
- Bo musisz wiedzieć, że możesz mi ufać – mówi to bez uśmiechu, ale i zbytniej powagi, gdy nagle w oczach pojawia się przebłysk podniecenia -  wykorzystałaś już swoją szansę. Moja kolej. Kim mogłaby być X?
Prycham głośno zniechęcona.
- Skąd ja mam to wiedzieć?
- Nie pytam cię co wiesz. Pytam cię kim mogłaby być, gdybyś ty decydowała o jej osobowości, przeszłości, obowiązkach, uczuciach?
Powstrzymując śmiech zagryzam dolną wargę.
To co teraz powiem widziałam w oczach ich wszystkich, w ich odruchach i oczach. Ludzie się naszymi lustrzanymi odbiciami. Kto to powiedział?
- X mogła zniszczyć świat. Mogła zabić ich wszystkich. Nie wiedzą czy to już zrobiła – nagle przed oczami staje mi niewyraźna twarz V – A niektórzy mają nadzieję, że niebezpieczeństwo minęło.
Zmiana w nim jest diametralna. Jego wzrok powoli spogląda na mnie, a oczy błyszczą, a na twarzy widnieje coś na pograniczu triumfu i ekscytacji.
- Pytaj.
To, co pojawia się w mojej głowie jest bezsensowne w porównaniu z innymi pytaniami.  Jest jak  zbiór absurdalnych, bezmyślnych słów, które przypadkowo ułożyły się w zdanie. Dlaczego miałabym wybrać, akurat to, bez większej wagi w porównaniu z innymi.
- Czy jesteś szpiegiem?
Najprostsze pytania mają najtrudniejsze odpowiedzi.
- Tak.
Na moment zamieram w bezruchu.
Wybucha głośnym śmiechem.
- Żartowałem!
Głęboki oddech. Tylko jeden głęboki oddech, a on już pyta.
- Kim byłabyś, gdybyś mogła być tym kim chcesz?
- Już zadawałeś to pytanie.
- Po pierwsze nieprawda, po drugie: nawet gdybym zadawał to samo pytanie po raz drugi, mógłbym chcieć sprawdzić, czy odpowiedź byłaby taka sama. 
Kolejny głęboki oddech. Potrzebuję go, aby myśleć, nie popełniając błędu. On wygląda jakby tylko na to czekał. Nie wierzy we mnie.
- Jeźdźcem.
Marszczy brwi.
- Kim?
- Jeźdźcem. Dama, Walet, As, oni grają we wszystkich grach, nie mają spokoju. Jeździec gra z nimi tylko raz, ale jest wtedy jest jednym z tych najważniejszych – mówię spokojnie, nie rozumiejąc jego gwałtownego przypływu entuzjazmu.

Dedykowane nowemu, wesołemu stażyście. 

 photos z photosmaniak.blogspot.com
Autor: Wiśnia o 10:31

2 komentarze:

  1. Anonimowy20 sierpnia 2013 14:45

    "Ostrożnym ruchem wstaje z czegoś co zapewne jest łóżkiem i po kilku krokach. Zamaszystym ruchem rozwieram zasłony." <-- tu chyba [...] po kilku krokach zamaszystym [...]
    "Podobno, zabiła dwunastkę rywali" <-- niepotrzebny przecinek
    "[...] wiedzieć wszystkiego Nie chcę" <-- zjadlas przecinek
    "Małej skromnej sypialni dużymi zasłoniętymi oknami [...]" <-- z dużymi, zasłoniętymi*
    "gładką, metalową powierzchnie. I wziąć" <-- powierzchnię* i wziąć
    "nie przeszkadza mi by iść na duł." <--nie przeszkadza mi,* by isć na dół*
    "[...] i pewnie iść na przód." <-- naprzód*
    "dźwięcznym, głośnym śmiechem, która nie mija" <-- który*
    "krzty żalu po przyszłości tylko ulga." <-- przyszlosci- tylko ulga, ewentualnie zamiast pauzy przecinek
    "Szpakowate związane włosy, sięgają mu poza ramiona a kolczyk błyszczy w ciemnościach." <-- szpakowate, zwiazane wlosy siegaja mu poza ramiona, a kolczyk [...]
    "- Jesteś dziwny – prosta uwaga wydaje się rozśmieszać go jeszcze bardziej." <-- napisalas to dwa razy
    "- Wiesz zazwyczaj zanim kobieta" <-- wiesz, zazwyczaj [...]
    "- Pokarzesz mi gdzie jest szafa?" <-- pokażesz*
    " Ciekawa, czy [...]" <-- ciekawe*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
      Odpowiedz
  2. Anonimowy25 sierpnia 2013 09:59

    "mój oddech zamienia się chmurkę pary" zjedzone "w"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
      Odpowiedz
Dodaj komentarz
Wczytaj więcej...

Nowszy post Starszy post Strona główna
Subskrybuj: Komentarze do posta (Atom)

SPIS TREŚCI

  • CZY JEŚLI ZNISZCZĘ ŚWIAT TO, CZY TO TEŻ ZAPOMNĘ?
  • I - NIKT NIE MÓWI PRAWDY. I CO Z TEGO?
  • II - UZALEŻNIONA OD ODDECHU
  • III - KRWAWE KARTY
  • IV - WARIACTWO LOTOSU
  • V - WALKA Z CIENIEM
  • VI - ZŁAMANE LUSTRO
  • VII - ODDYCHAM KŁAMSTWEM
  • VIII - SKUTKI NARKOTYKÓW
  • IX - PRÓBA LOTOSU
  • X - JAK DWIE KROPLE WODY
  • XI - PODPALIĆ MU ŻYCIE
  • XII - ZAPOMINAJĄC PAMIĘTAM
  • XIII - BÓL ODDECHU
  • XIV - JOKER (NIE) ZABIJA
  • XV - JOKER (NIE) ŻARTUJE
  • XVI - JAKO CZĘŚĆ EKIPY
  • XVII - IDEALNIE PRZYGOTOWANA
  • XVIII - KOLEJNY FANATYCZNY ŚWIR
  • XIX - NIEBEZPIECZNIE JEST BAĆ SIĘ PSÓW
  • XX - NONSENS ABSURDEM
  • XXI - ZBYT SZYBKO
  • XXII - SPECJALISTA OD JEŃCÓW WOJENNYCH
  • XXIII - SZUKAJĄC SENSU

Gdzie trzeba zajrzeć

  • „Wartość człowieka poznasz po jego języku”. - Ali ibn Abi Talib
    Lauren
  • Daj się ponieść wyobraźni - Rejestr blogów
    Nowe posty (239)
  • Zaczarowane Szablony
    Sumienie miała czyste - nieużywane
  • Tako rzecze Cthulhu
    0105. magia-przynaleznosci.blogspot.com
  • Nie stłucz kieliszka z nadmiaru wrażeń!
    Zamknięcie
  • Because the key to a good story is talking about // talking-about.mylog.pl: recenzje i oceny opowiadań
  • photos.
Obsługiwane przez usługę Blogger.