Strony

  • TEKST
  • AKTA
  • SPAMOWNIK
  • O MNIE

sobota, 25 maja 2013

V - WALKA Z CIENIEM


     

- Hej, słyszysz mnie?
      Ktokolwiek w przeciągu dziesięciu mil nie słyszy? Strasznie wrzeszczysz. Zostaw mnie, chcę tu umrzeć.
      - Otwórz oczy.
      To boli, przestań.
      - Hej, musimy ocenić, w jakim jesteś…
      - Przestań – wyduszam z siebie nagle.
      - Przestanę, jak otworzysz oczy.
      Co za wkurzający idiota.
      W wszechogarniającej czerni nie jestem w stanie nic dojrzeć. Wraz z pierwszym gwałtownym oddechem do moich płuc dociera parne, gorące powietrze.  Jedyne co czuję to otępienie aż po końce palców. Chłopak nade mną ma kruczoczarne włosy, dziwacznie wykrzywiony nos, a jego policzek wygląda jak po przeszczepie skóry. Znam tę twarz.
      - Co z twoją twarzą? – mój głos brzmi nienaturalnie słabo i cicho, a on uśmiecha się głupio.
      - Jestem Trefl, a ty? – jego głos brzmi łagodnie i przyjaźnie. Miły koleś - szkoda, że terrorysta. Czy naprawdę nie wie kim jestem, czy to tylko gra?
      - Gdzie jesteśmy i co z twoją twarzą? - nie widzę powodu, który miałby mnie powstrzymać przed zadaniem tego pytania.  
      - W bezpiecznym miejscu. Zanim zaczniesz komentować, pomyśl, jak wygląda twoja – mówi rzeczowo.
      - Jak?
      - Beznadziejnie – jego kolejną wypowiedź wyprzedza parsknięcie śmiechem.
      Moja dłoń odruchowo mknie po twarzy, ale zamiast miękkiej skóry napotyka bandaże.
      - Ale jesteś miły – z łatwością zdobywam się na sarkastyczny ton.
- Uratowałem ci życie. Dwa razy. Powinnaś być wdzięczna.
Nie za dużo tego samouwielbienia? To irytujące.
- Ta, niby kiedy? – mam na twarzy uśmiech. To wciąż irytujące, ale równocześnie zabawne.
- Znalazłam cię nieprzytomną w domu podczas wybuchu. Wiesz jak bardzo to niebezpieczne, prawda? Mogłaś umrzeć przysypana gruzem.
Oszołomiona bezsensownymi słowami zamieram. Nie pamiętam wybuchu. Nie pamiętam nic oprócz wielkiej pięści Karo.
Czy ona chciała, żebym tak umarła?
- Radziłam sobie dobrze – to jedyna odpowiedź, która przychodzi mi na myśl.
- Na samym początku – jego spokojny ton sprawia, że Trefl przeskakuje na sam szczyt mojej listy „Irytujących”
- Że co niby?
Uśmiecha się lekko.
- Już ci lepiej, co?
A co cię to obchodzi, co? Lepiej odpowiadaj na pytania
- Pewnie, a co mi było?
Mruga zaskoczony, a gdy się odchyla,w gwałtownym ruchu podnoszę się za nim. Skrzywia się, ale nie protestuje. Dobrze, bo i tak nie mam zamiaru go słuchać.
To znowu jakiś salon, ale większy i całkowicie przeciętny. Wypełniony ludwikowskimi meblami i przytulnymi dodatkami w wesołych kolorach.
Pierwszy człowiek stoi w kącie, ma figurę atlety i zaciska dłonie na parapecie. Wygląda zupełnie jakby miał zaraz go wyrwać i nie wątpię, że jest do tego zdolny. Jego włosy są w odcieniu morskich fal. 
Trefl podąża za moim wzrokiem.
- Pik, tak się nazywa.
Powoli kiwam głową.
      Na beżowej kanapie obok niego siedzi zbyt dojrzała, aby nazwać ją dziewczyną i równocześnie zbyt młoda, aby być kobietą czerwonowłosa. Jej długie włosy przefarbowane na jaskrawy szkarłat są dokładnie zaczesane do tyłu. Podejrzewam, że po to aby odkryć twarz o kształcie serca i małe znamię w postaci przekrzywionego znaku kier na szyi. Swoimi wielkimi, chabrowymi oczami otoczonymi kaskadą rzęs wpatruje się w Trefla z niepokojem. Usilnie staram się odnaleźć jakiś niedostatek w jej urodzie, ale nie potrafię.
- Niech zgadnę, Kier, prawda? – pytam szybko.
Tym razem to on potakuje bezgłośnie.
Mój wzrok przebiega dalej i zabiera mi dech w piersiach, gdy rozpoznaje następną twarz. Ona też patrzy na mnie. Tylko patrzy. Nie awanturuje się, nie krzyczy, nie podchodzi, nie zabiera mnie stąd. Patrzy, tak uważnie, że wiem, że nie mam szans ucieczki.
Karo siedzi na fotelu niepokojąco podobnym do tego, na jakim byłam przed chwilą związana, a na jej twarzy widnieje pewny uśmiech.
- Karo – mówię cicho.
      - Dokładnie – Trefl prawie szepcze mi tuż nad uchem.
     
Potrafię rozpoznać Y, nawet odwróconego do mnie tyłem, tuż przy mahoniowej półce z książkami. Jego jasne włosy odznaczają się na tle nie bardziej niż czerwone. Zdrajca - to słowo ciśnie mi się na usta. Nie mogę pozwolić, aby się wymsknęło. Trefl mógłby się domyślić, słysząc coś takiego.
      - As nie wygląda na przyjemniaczka.
      Mrugam zaskoczona.
      - As?
      Trefl kiwa powoli głową.
      - As, tak na niego wołamy.
      Y podaje dłoń drobnej postaci skulonej na następnym fotelu. Dopiero gdy wstaje, jestem w stanie dojrzeć ją dokładniej. Mogłaby być w wieku Kier. Plącze swoje długie i jasne jak len włosy w prostego warkocza. Wygląda znajomo, gdyby się odwróciła mogłabym…
      Przez sekundę spogląda na moją twarz. Na dość długo, abym mogła rozpoznać te charakterystyczne rysy i oczy w dwóch różnych kolorach.
      To Z. Ta, która jako pierwsza poznała Kod. Ta, która jako pierwsza została porwana i zabita przez terrorystów. Ta, która nie żyje.
      Dziewczyna szybko opuszcza wzrok i chwyta Y za rękę. Gest godny uwagi. Dopiero potem rzuca mi pełne wyzwania spojrzenie, które z radością oddaję. Różnica pomiędzy mną a nią polega na tym, że ja nie mam z tym problemu, a Z już po momencie nadgryza wargę i zwiesza spojrzenie. Szybko zabiera dłoń od Y i odsuwa się o krok. Poczucie triumfu ogarnia mnie całą, mimo że zdusza je świadomość jak bardzo to płytkie i dziecinne.
- A ona? – mój głos jest coraz cichszy, mówię wciąż wpatrzona w Z i Y, którzy wyglądają, jakby porozumiewali się bez słów. Mężczyzna trzyma dłoń na ramieniu Z i patrzy na nią uważnie, a ona wygląda na przestraszoną i speszoną. Zakochani?
- Po prostu Dama.
- A reszta?  
Nagle na jego twarzy pojawia się szelmowski uśmiech. Już wiem, że popełniłam błąd.
      - Nie ma reszty, X. Nigdy nie było.
      Błyskawicznie napinam mięśnie, odskakuję i wypatruję broni. To tak wyćwiczony ruch, że nie muszę się nawet zastanawiać się, co się właściwie stało.
      Broń jest w zasięgu dłoni, w pasie wroga. Trefl ma w kieszeni staromodny pistolet. Nie mogę sobie pozwolić na tracenie czasu. Rzucam się na niego w szybkim, wyćwiczonym skoku z zaciśniętą pięścią gotową, by ogłuszyć przeciwnika. X dobrze mnie wyszkoliła
      X. Ona nie żyje. To nie ćwiczenia. To życie.
      Moja pięść jest zatrzymana. Ciało uwięzione przez silny ucisk. Pistolet odrzucony na bok.
      - Spokojnie, X – cichy szept Trefla tuż nad moim uchem.
      X, X, X, X.
      W mojej głowie to jedno imię powtarza się jak echo, za każdym razem mocniej wzburzając krew.

      - Ja nie jestem X!- ten krzyk, który wydostaje się z mojego gardła ma w sobie wszystko. Strach. Histerię. Gniew. Determinację. Prawdę. Całą moją siłę, która teraz zaczyna mnie opuszczać. 

Dedykowane Tymkowi z neurologicznego, bo nie będzie już zapominał.  
   
 photos z photosmaniak.blogspot.com
Autor: Wiśnia o 01:27

3 komentarze:

  1. Anonimowy20 sierpnia 2013 12:32

    "- Znalazłam cię nieprzytomną w domu podczas wybuchu." <-- tutaj jest to wypowiedz Trefla, wiec powinno byc "znalazlem", znowu mala literowka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
      Odpowiedz
  2. Anonimowy25 sierpnia 2013 04:27

    "nie muszę się zastanawiać się" za dużo "się"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
      Odpowiedz
  3. Anonimowy2 września 2013 07:30

    Wciągające

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
      Odpowiedz
Dodaj komentarz
Wczytaj więcej...

Nowszy post Starszy post Strona główna
Subskrybuj: Komentarze do posta (Atom)

SPIS TREŚCI

  • CZY JEŚLI ZNISZCZĘ ŚWIAT TO, CZY TO TEŻ ZAPOMNĘ?
  • I - NIKT NIE MÓWI PRAWDY. I CO Z TEGO?
  • II - UZALEŻNIONA OD ODDECHU
  • III - KRWAWE KARTY
  • IV - WARIACTWO LOTOSU
  • V - WALKA Z CIENIEM
  • VI - ZŁAMANE LUSTRO
  • VII - ODDYCHAM KŁAMSTWEM
  • VIII - SKUTKI NARKOTYKÓW
  • IX - PRÓBA LOTOSU
  • X - JAK DWIE KROPLE WODY
  • XI - PODPALIĆ MU ŻYCIE
  • XII - ZAPOMINAJĄC PAMIĘTAM
  • XIII - BÓL ODDECHU
  • XIV - JOKER (NIE) ZABIJA
  • XV - JOKER (NIE) ŻARTUJE
  • XVI - JAKO CZĘŚĆ EKIPY
  • XVII - IDEALNIE PRZYGOTOWANA
  • XVIII - KOLEJNY FANATYCZNY ŚWIR
  • XIX - NIEBEZPIECZNIE JEST BAĆ SIĘ PSÓW
  • XX - NONSENS ABSURDEM
  • XXI - ZBYT SZYBKO
  • XXII - SPECJALISTA OD JEŃCÓW WOJENNYCH
  • XXIII - SZUKAJĄC SENSU

Gdzie trzeba zajrzeć

  • „Wartość człowieka poznasz po jego języku”. - Ali ibn Abi Talib
    Lauren
  • Daj się ponieść wyobraźni - Rejestr blogów
    Nowe posty (239)
  • Zaczarowane Szablony
    Sumienie miała czyste - nieużywane
  • Tako rzecze Cthulhu
    0105. magia-przynaleznosci.blogspot.com
  • Nie stłucz kieliszka z nadmiaru wrażeń!
    Zamknięcie
  • Because the key to a good story is talking about // talking-about.mylog.pl: recenzje i oceny opowiadań
  • photos.
Obsługiwane przez usługę Blogger.