Strony

  • TEKST
  • AKTA
  • SPAMOWNIK
  • O MNIE

piątek, 31 maja 2013

XVI - JAKO CZĘŚĆ EKIPY



Łatwo jest przejść przez próg tego domu stukając głośno metalowymi podeszwami o drewnianą podłogę. Łatwo jest znaleźć kuchnie, gdy mam wciąż przed oczami mapę, jaką narysował mi M. Łatwo jest ogarnąć wzrokiem pokój, gdy dokładnie wiem, co się w nim znajduje. Łatwo zająć swoje miejsce, gdy dokładnie wiem, które to jest.

Joker powiedział mi wszystko.

Wciąż w majtkach i samym, pobrudzonym podkoszulku. To mój największym problem. M powiedział, żeby zapomnieć. X nie była nieśmiała. Co nie byłoby większym problemem, gdyby przenikliwy chłód nie w wywoływał u mnie drżenia kolan.

Panuję nad swoim ciałem. Albo próbuję to sobie wmówić. Nieważne, to tylko  jeden, głupi żart.

W środku nie ma nic, tylko gołe ceglane ściany i fundamenty obłożone papierem, na których stoi elegancki stół, niesamowicie kontrastujący z resztą otoczenia. Elegancki metalowy stół z szklanym blatem, wyłożony jedzeniem.

Mam wejść pewna. Potrafię unieść podbródek, wyprostować się i iść. Gdy napotykam ich zdziwione spojrzenia trudniej jest utrzymać niewzruszony wzrok, ale to też potrafię.

Moje miejsce jest mniej więcej w środku pomiędzy V, a M. Najprawdopodobniej jedyne, które nie będzie miało wyłożonego talerza, oprócz dwóch najdalej.

Najbliższej mnie siedzi wysoki chłopak o brązowych, przenikliwych oczy i złotych włosach opadających na ramiona. Uśmiecha się, a jego wzrok nie odrywa się od dziewczyny naprzeciwko niego. Wiem, że nazywa się K. M powiedział mi wszystko.

Dziewczyna naprzeciwko też się uśmiecha, uśmiechem szczerym i pogodnym. Ciemne długie włosy spięła wysokiego koka co odsłoniło jej rozpromienioną twarz i niebieskie, roześmiane oczy, które wydają mi się znajome. Wiem, że to V. Również, dlatego, że jedyna oprócz niej dziewczyna przy tym stole nie wydaje się być zdolna do troski.

M nie zapomniał o żadnym szczególe. Ta dziewczyna nazywa się A. Siedzi najdalej. Zabiła dwunastu rywali, aby dostać wakat kadeta w tej Stacji. X nigdy nie miała okazji jej poznać. Długa jasna grzywka zasłania jej oczy, a rozpuszczone blond włosy prawie całą resztę twarzy. Jedyne co jestem w stanie dojrzeć do drobny nos i biały, lekko wysunięty podbródek. Czy byłaby w stanie zabić tyle dzieciaków dla czystej rywalizacji? Cóż, kto z nas by nie był?

Naprzeciwko niej musi, jako jej opiekun, siedzieć C. Mężczyzna, na którego widok każdy mógłby dostać dreszczy. Ścięte włosy w mysim odcieniu odsłaniają liczne blizny i podpalenia. Widoku weterana dopełnia mroczne, skoncentrowane spojrzenie. Szybko odwracam wzrok od fragmentów przeszczepionej skóry i głębokich blizn.

Obok niego  widzę wyprostowanego E. Jego idealnie równo ściętym włosom jest najbliższej do szarości, są prawie w identycznym kolorze jak jego skoncentrowane na zielonej sałatce oczy. Jest coś nienaturalnego w dokładności z jaką nabija wszystkie ziarenka groszku na widelec. Dokładność. Stateczność. Perfekcja. Te słowa mogłyby być imionami tego chłopaka.

Naprzeciw niego widzę przykład idealnego przeciwieństwa. Azjata z rozmarzonym wyrazem twarzy i czarnych włosach przyciętych i ułożonych w kompletnym  nieładzie.  Jego uszy są przykryte srebrnymi, odbijającymi światło lampy słuchawkami. Jedna chuda dłoń na blacie stołu równo wystukuje rytm. Artysta.

 M obok niego z nienaturalnym skupieniem nakłada sobie na talerz czerwony stek usilnie nie patrząc w moją stronę.

Po jego prawej, pomiędzy nim a V jest wolne miejsce. Najprawdopodobniej moje. Puste, nawet bez talerza. Naprzeciwko rudego nastolatka.

Jest coś niepokojącego w tym chłopaku. Może to jego nieobecne i równocześnie w pełni skupione spojrzenie, a może tik biegnących po stole niczym po klawiaturze palców. Być może to tylko wrażenie narzucane przez wychudłą twarz i ciemne wory pod oczami, ukrytymi pod parą wyjątkowo obskurnych okularów, ale jest w nim coś fanatycznego.

Nie mam prawa się wahać, to jest właśnie to miejsce. V lekko rozwiera usta, a M utrzymuje na twarzy szelmowski uśmiech. Idzie mi dobrze.

Tak jak powiedział  M, umiem przykuć spojrzenia, ale wyglądam na zbyt pewną, by mi cokolwiek rozkazywać. Przewidział dokładną reakcje każdego z nich. Wszystko, dla doskonałego kawału. Jedynym, który mógłby w tej chwili rozpocząć zamieszanie mógłby być C, ale jego nic nie obchodzi. Jest zbyt zamknięty we własnym świecie. Jestem gotowa na to, że E zaraz nieudolnie będzie próbował przejąć dowodzenie nad sytuacją. Ale pierwszą uwagę powinien rzucić K. obojętny, ale spostrzegawczy.

- X, coś nie tak z twoim mundurem? – K pyta z lekkim uśmiechem na twarzy.

No proszę, jakbyśmy wszyscy grali według jego scenariusza.

Joker prawie niedostrzegalnie kiwa głową, a ja uśmiecham się najsłodszym uśmiechem na jaki mnie stać.

Przestawienie czas zacząć.

- Jak miło, że pytasz K, ale nie mnie powinieneś zadawać to pytanie. V, naprawdę nie rozumiem co takiego jest nie tak, w moim mundurze, że musiałaś go wyrzucić! Wszystko co jest w mojej szafie pachnie jak… - skrzywiam się udając najgłębsze obrzydzenie – malina.

Umiem wyrecytować szybko wyuczony tekst, a zszokowana mina K jest bezcenna.

      V uśmiecha się szerzej.

      - To naprawdę piękny zapach X! – krzyczy z oburzeniem.

      Z nagłą, być może lekko przerysowaną reakcją marszczę brwi gapiąc się w puste miejsce przed swoim krzesłem.

      - V! – krzyczę gwałtownie z całych sił – Co to ma być?

      Ta dziewczyna wciąż się uśmiecha jak idiotka.

      - Niby co? – pyta udając głupią.

      - Mówiłam ci, że muszę się wyspać i po obiedzie ruszam na akcje. Ludzie, co jest z wami? Jeden raz w życiu robię sobie przerwę i nie mam co liczyć na jedzenie? Mój żołądek jest pusty!- znowu czyta recytacja wcześniej przećwiczonych tekstów. Po prostu przed większą publicznością.

      E lekko podnosi się z krzesła, gotów by zainterweniować. Ale jeśli to, co powiedział mi M jest prawdą, a wszystko na to wskazuję, to jego dobre chęci skończą się na nieudolnej próbie.

      - X, jaki mamy dzień?

      Cóż, mam dwie opcje. Mogę wykorzystać ten tekst podany i przećwiczony z M, albo pozwolić, wykorzystać ten, który wymyśliłam sekundę temu. Pozwolę, żeby zmarnował się tak doskonały komentarz? Oczywiście, że nie.

      - K, z Księżyca się urwałeś? Swoją dziewczynę zapytaj, bo najwyraźniej odwaliła naprawdę dobrą robotę w nocy, skoro nie wiesz.

      Mruga kilkakrotnie, po czym otwiera szerzej oczy.

      Widelec M opadł na podłogę, a on nawet nie drgnął, żeby go podnieść. To był nasz znak. Nadeszła pora na punkt kulminacyjny spotkania.

      - A i gdzie jest N? Wzywam ją od dziesięciu minut i nie odbiera. Czy kadeci nie rozumieją, jak rzadka jest taka szansa? Dziewczyna kompletnie mnie olała i nie raczy się nawet wytłumaczyć. Nienawidzę takich. Tylko marnują mój cenny czas.

      Ach te znaczące spojrzenia rozchodzące się od twarzy do twarzy. Wolny oddech E. Wiem, co zaraz powie. M wszystko mi powiedział.

      - X, chodź ze mną. Jest coś co musisz usłyszeć – sztucznie obniżony głos  nie pasuje do wypieków podniecenia na jego twarzy.

      Co raz lepiej się bawię.

      Z każda chwilą coraz bardziej podziwiam geniusz M. Ten człowiek przewidział wszystko. Każde pojedyncze słowo. Nie muszę się nawet wysilać.

      - Równie dobrze możesz mówić  tutaj E, nie mam zamiaru wstawać od stołu dopóki nie zjem swojej kanapki. Więc nawijaj – muszę się powstrzymywać, żeby na mojej twarzy nie wykwitł triumfatorski uśmiech. Potrafię być X. Idealnie mi to wychodzi.

      V przygląda się wszystkiemu z szeroko otwartymi oczami. M tuż obok uśmiecha się szeroko, zupełnie tak, jakby ten uśmiech był na stałe przyszyty do jego twarzy. S z zupełną ignorancją wybija na stole swój rytm, a C przykuwa do mnie swoje bezbarwne spojrzenie.

      Nagle A wybucha ochrypłym śmiechem.

      - Myślisz, że jesteś taka mądra, co?  - mówi z głośną, wyrażoną w każdej głosce pogardą.

      M spogląda na mnie ostrzegawczo. Tego nie było w planie. A nie wymówiła ani jednego słowa odkąd przybyła trzy dni temu.

      - N jest martwa. I ty też powinnaś być. Twoja misja odbyła się dawno temu. Zabili cię. Teraz żyjesz, co nie robi większej różnicy, bo mają Kod.

      Nie muszę udawać zdziwienia. Czuję jak fala oszołomienia rozchodzi się po moim ciele. M nie mówił o misji, o tym co się działo potem. Pominął to, czego miałam nie pamiętać.

      Mrugam zaskoczona.

      - Kim ty w ogóle jesteś?

      - A, zastępca N. Miło mi. 

W dedykacji dla dość specyficznej ferajny z kardiologicznego i tej jednej, która potrzebuje nowego serca.  

  photos z photosmaniak.blogspot.com


Autor: Wiśnia o 11:14

2 komentarze:

  1. Anonimowy20 sierpnia 2013 15:04

    "Łatwo jest znaleźć kuchnię*"
    "To mój największy* problem."
    "Elegancki metalowy stół ze* szklanym blatem, wyłożony jedzeniem."
    "Najbliżej* mnie siedzi wysoki chłopak o brązowych, przenikliwych oczach*"
    " Ciemne długie włosy spięła w* wysokiego koka,* co odsłoniło [...]"
    "Przewidział dokładną reakcję* każdego z nich."
    "Obojętny*, ale spostrzegawczy."
    " Z nagłą, być może lekko przerysowaną,* reakcją marszczę brwi, gapiąc się w puste miejsce przed swoim krzesłem."
    " [...] mi M jest prawdą, a wszystko na to wskazuje* [...]"
    "Jest coś,* co musisz usłyszeć"
    "Z każdą* chwilą coraz [...]"


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
      Odpowiedz
  2. Joker25 sierpnia 2013 12:05

    "przenikliwy chłód nie w wywoływał u mnie drżenia kolan" o "w" za dużo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
      Odpowiedz
Dodaj komentarz
Wczytaj więcej...

Nowszy post Starszy post Strona główna
Subskrybuj: Komentarze do posta (Atom)

SPIS TREŚCI

  • CZY JEŚLI ZNISZCZĘ ŚWIAT TO, CZY TO TEŻ ZAPOMNĘ?
  • I - NIKT NIE MÓWI PRAWDY. I CO Z TEGO?
  • II - UZALEŻNIONA OD ODDECHU
  • III - KRWAWE KARTY
  • IV - WARIACTWO LOTOSU
  • V - WALKA Z CIENIEM
  • VI - ZŁAMANE LUSTRO
  • VII - ODDYCHAM KŁAMSTWEM
  • VIII - SKUTKI NARKOTYKÓW
  • IX - PRÓBA LOTOSU
  • X - JAK DWIE KROPLE WODY
  • XI - PODPALIĆ MU ŻYCIE
  • XII - ZAPOMINAJĄC PAMIĘTAM
  • XIII - BÓL ODDECHU
  • XIV - JOKER (NIE) ZABIJA
  • XV - JOKER (NIE) ŻARTUJE
  • XVI - JAKO CZĘŚĆ EKIPY
  • XVII - IDEALNIE PRZYGOTOWANA
  • XVIII - KOLEJNY FANATYCZNY ŚWIR
  • XIX - NIEBEZPIECZNIE JEST BAĆ SIĘ PSÓW
  • XX - NONSENS ABSURDEM
  • XXI - ZBYT SZYBKO
  • XXII - SPECJALISTA OD JEŃCÓW WOJENNYCH
  • XXIII - SZUKAJĄC SENSU

Gdzie trzeba zajrzeć

  • „Wartość człowieka poznasz po jego języku”. - Ali ibn Abi Talib
    Lauren
  • Daj się ponieść wyobraźni - Rejestr blogów
    Nowe posty (239)
  • Zaczarowane Szablony
    Sumienie miała czyste - nieużywane
  • Tako rzecze Cthulhu
    0105. magia-przynaleznosci.blogspot.com
  • Nie stłucz kieliszka z nadmiaru wrażeń!
    Zamknięcie
  • Because the key to a good story is talking about // talking-about.mylog.pl: recenzje i oceny opowiadań
  • photos.
Obsługiwane przez usługę Blogger.